Szybko, coraz szybciej. Symulacja startu w sprincie.
Sprint, a nawet „olimpijka”, uważane są często za zawody łatwiejsze z racji krótszych dystansów od popularnego Ironmana i „połówki”. Takie podejście słuszne jest w przypadku, jeżeli zależy nam tylko na ukończeniu zawodów. Jeżeli jednak będziemy chcieli pokusić się o uzyskanie dobrego miejsca czy wyniku, zadanie będzie już znacznie trudniejsze.
Krótkie dystanse to przede wszystkim wysoka intensywność, która jest rzadko spotykana w planach treningowych amatorów. Z jednej strony jest to wyzwanie, z drugiej niezwykle przydatny akcent w budowaniu formy. Nie dość, że same zawody odbywają się na wyższym poziomie wysiłku, to dodatkowo pierwsza ich część dostarcza szczególnie intensywnych wrażeń, zwłaszcza w zawodach z dozwolonym draftingiem. To właśnie tych kilka pierwszych chwil w wodzie, kilkaset metrów po wyjeździe rowerem ze strefy zmian, czy pierwszy kilometr biegu decydują o zajęciu strategicznej pozycji względem rywali. Warto więc przećwiczyć kilka z tych elementów przed startem. Jeżeli jesteśmy przyzwyczajeni do długich dystansów, wejście w strefę wysiłku na poziomie powyżej progu tlenowego będzie dla nas ciekawym doświadczeniem. Czymś, czego w swoich dotychczasowych startach w ich początkowej fazie mieliśmy unikać jak ognia.
Poniżej przykład krótkiego treningu na basenie, w którym ćwiczymy elementy szybkiego startu:
200 rozpływanie (luźno),
8×50 kraul < przerwa 10 sek. (rozpoczęcie każdego odcinka bardzo spokojnie i stopniowe przyśpieszanie do prędkości maksymalnej),
100 grzbiet (luźno),
8×50 kraul > przerwa 10 sek. (rozpoczęcie każdego odcinka na maksimum możliwości i stopniowe wytracanie prędkości),
200 rozpływanie (luźno)