Udało mi się kilka osób zainspirować – wywiad z Jolantą Lipińską
Jest najstarszą zawodniczką, która startuje w zawodach organizowanych w ramach cyklu Elemental Tri Series. Ze sportem związana jest od wielu lat, kiedyś trenowała pływanie i narciarstwo, a od 18 lat amatorsko trenuje i startuje w zawodach triathlonowych. Rozmawiamy z Jolantą Lipińską o zamiłowaniu do sportu i o tym jak uprawianie triathlonu pomaga jej w zachowaniu zdrowia.
Kiedy zainteresowała się Pani triathlonem i jak to się stało?
Zamiłowanie do sportu zaszczepił we mnie ojciec. W dzieciństwie pływałam w MKS Pałac Młodzieży Katowice, później w sekcji pływackiej AZS Uniwersytet Śląski. W tym czasie startowałam w maratonach morskich na Zatoce Puckiej i Gdańskiej. Gdy wyszłam za mąż i urodziłam córkę, zmieniłam dyscyplinę i całą rodziną zaczęliśmy uprawiać narciarstwo biegowe. Pracowałam wówczas na Politechnice Śląskiej, gdzie poznałam wielkiego pasjonata narciarstwa biegowego mgr Władysława Zielińskiego i dołączyłam do prowadzonej przez niego sekcji, startując również w zawodach akademickich. W celu uzupełnienia w lecie treningów na nartorolkach, zaczęłam także biegać, a następnie startować w biegach ulicznych i przełajowych. Później na dość długo zaniedbałam sport. Praca na półtora etatu i studia na drugim fakultecie miały na to wpływ. Jednak zatęskniłam za sportem. Któregoś dnia usłyszałam w telewizji o zawodach pływackich we Wrocławiu i podjęłam spontaniczną decyzję o starcie. Tam poznałam wrocławskich pływaków w kategorii masters, dzięki którym zaczęłam regularnie pływać na basenie, jak i w wodach otwartych. Jedne z zawodów odbywały się w Słupcy – tzw. triathlon obronny, więc namówiono mnie do startu w tej imprezie. Najtrudniejszy był ostatni krok, czyli zamiana strzelania na jazdę na rowerze. Przy moim wzroście (152 cm) kupno odpowiedniego roweru nie było proste. Zdecydowałam się dopiero, gdy z powodu trudności finansowych przestano organizować triathlon słupecki. W maju 1999 r. pojechałam do Torunia po zamówiony wcześniej rower, a w czerwcu po raz pierwszy wystartowałam w MP w Suszu.
Triathlon to ciężki sport wytrzymałościowy. Czy specjalnie przygotowuje się Pani do startu w zawodach?
18 lat temu, czyli w początkach mojej przygody z triathlonem, jedyną dyscypliną, którą musiałam ćwiczyć było kolarstwo. Gdy po raz pierwszy spróbowałam jazdy na zamówionym rowerze, to po 2 km musiałam ją skończyć, bo tak bolały mnie plecy. Po miesiącu udało mi się przejechać 10 km i doszłam do wniosku, że na zawodach uda mi się pokonać dwa razy tyle. Udało się, ale nie wiedziałam wtedy, na co się porywam. W Suszu była na pewnym odcinku kostka brukowa, trasa nie była płaska, a ja nie miałam jeszcze opanowanej zmiany przerzutki. Bez regularnych treningów wszystkich dyscyplin, nie byłabym w stanie ukończyć triathlonu, nawet na dystansie supersprintu, ale mimo treningów nie jestem już w stanie osiągnąć wyników sprzed lat, szczególnie w pływaniu i biegu. Leszek Dacewicz, aktualny mistrz świata AG z Samorin (debiutanckie zawody triathlonowe o randze mistrzowskiej The Championship organizowane przez Challenge Family na Słowacji przyp. red.) na dystansie 1/2 IM w kategorii M75-79 powtarza: Im jesteś starszy, tym więcej musisz trenować i do tego się stosuję.
Na zawodach z cyklu ETS jest Pani najczęściej najstarszą zawodniczką. Co jest Pani motywacją do startów?
Nie należę do osób, które mają idealne zdrowie do późnej starości. Dokuczają mi dolegliwości typowe dla mojego wieku, ale dzięki regularnym treningom, jestem zdrowsza i lepiej funkcjonuję. Niektórzy mówią: ćwiczyć trzeba, ale po co startować w zawodach. Bez startów nie miałabym takiej motywacji do treningów.
W której z trzech konkurencji czuje się Pani najlepiej?
Może łatwiej byłoby mi odpowiedzieć na pytanie, w której konkurencji czuję się najgorzej. Nie miałabym wątpliwości, że jest to bieg, gdyż o ile podczas pływania czy jazdy na rowerze udaje mi się osiągnąć wynik lepszy od kilku innych startujących, to podczas biegu to się raczej nie zdarza. Z drugiej jednak strony lubię, gdy już po rowerze przechodzę do biegu, bo wiem, że etapy, gdzie było największe niebezpieczeństwo wycofania się z wyścigu, są już za mną. O ile 18 lat temu pływania się nie bałam, to później, gdy nasiliły się objawy alergii pyłkowej, była to konkurencja, podczas której najczęściej się wycofywałam. Przyzwyczajenie się do pływania w piance też stanowiło dla mnie nie lada wyzwanie.
Stanowi Pani przykład osoby, dla której wiek nie stanowi bariery do bycia aktywnym. Jak zachęciłaby Pani wszystkich seniorów do podjęcia aktywności?
Na zawodach pływackich masters obserwuję, że jest coraz więcej osób, nawet o 20 czy 30 lat ode mnie starszych, które rozumieją, że niezależnie od tego, czy wcześniej uprawiały daną dyscyplinę sportową czy nie, regularna aktywność pomaga im w zachowaniu zdrowia. Natomiast jeśli chodzi o triathlon, to udało mi się kilka osób w moim wieku lub trochę młodszych zainspirować własnym przykładem.
Dziękuję za rozmowę.